Relacja z koncertu AGNOSTIC FRONT + Charger, Spiritworld, Last Hope / 17.10.22 / Klub Proxima, Warszawa

    0
    15

    Wszyscy, którzy wybrali się w ciepły, październikowy wieczór do warszawskiego klubu Proxima aby obejrzeć koncert ojców chrzestnych nowojorskiej sceny hardcore punk i crossover thrash z pewnością nie żałowali. I pomimo iż nie było sould out to kilka setek ludzi (ok 1000 osób) jak na poniedziałek był wynikiem bardzo dobrym.
    Punktualnie o 19:00 na scenie pojawił się LAST HOPE, pierwszy z trzech supportów jakich AGNOSTIC FRONT zaprosił na europejską trasę koncertową. Bułgarski hardcore rodem z NY…tzn z Sofii od razu spowodował wysoki poziom oktanów i podniósł poziom energii na maxa od samego początku występu. Znakomity set zawierający takie numery jak:”One Of Us”,”Peacemarker”, “Alive” czy “Someone Else” sprawiły że publika zaczęła liczniej schodzić się pod scenę, dopijając piwko przy barze. I nic w tym dziwnego, skoro chłopaki są na scenie od 1995 roku, zaliczając występy z takimi tuzami jak: Madball, Biohazard, Napalm Death, D.R.I, Anthrax, Terror czy Suicidal Tendencies. Te marki mówią same za siebie. Dostrzegłem nawet Rogera Mireta, który z boku przyglądał się z uznaniem na poczynania sympatycznych Bułgarów. Szacun!

    Jako drudzy na scenie pojawili się cowboys z Las Vegas czyli SPIRITWORLD. W początkowym okresie działalności chłopaki grali mieszankę country i punk rocka, by wraz z wydaniem debiutanckiego krążka zmienić na mocniejsze, metaliczne brzmienie w klimatach death, thrash i hardcore a okraszone to wszystko w stylówce westerns horror. “Deathwestern”, “Monlite Torture”, “The Bringer Of Light” to celne strzały niczym w pojedynku rewolwerowców przed saloonem w samo południe, pomimo że na zegarkach zbliżała się już godzina 20:45.

    O tej godzinie zameldowali się załoganci Mata Freemana (basisty RANCID) i Jasona Willera (perkusisty UK SUBS).CHARGER, bo tak nazywa się ich kapela od razu zaserwowała nam mocnego rock&roll’a. “Rolling Through The Night”, “Crackdown”, “Victim” czy “Devastator” to rasowe “motorheady” bez zbędnych ceregieli.

    Rozgrzany tłum pod sceną czekał już tylko na gwiazdę wieczoru – AGNOSTIC FRONT. Po sprawnej wymianie sprzętu przez technicznych, na scenie pojawił się Roger Miret i spółka. Od samego początku było wiadomo że Panowie nie zabiorą nas parostatkiem w piękny rejs, tylko przykurwią hardcore’wym mięchem jak przystało na nowojorczyków.Po Rogerze nie było widać, że jeszcze rok temu walczył z rakiem i wygrał tę walkę( być może także dzięki fanom którzy przeprowadzili zrzutkę na leczenie swojego idola). Stigma, gitarzysta i współzałożyciel AF dwoił się i troił na scenie, facet który ma niesamowity kontakt z publiką jak i…fotoreporterami, strojąc śmieszne miny i monumentalne pozy. Zespół zaserwował to co najlepsze “My Life my Way”, “For My Family”, “Victim In Pain”, “Gotta Go”, nieśmiertelny cover Ramones “Blitzkrieg Bop” z udziałem syna(?) Stigmy na gitarze, “Police State” i wiele innych killerów.
    Można czuć jedynie pewien niedosyt, że set AF trwał tylko godzinę, ale tłumaczę to tym że Miret jeszcze rok temu zmagał się z rakiem więc i kondycyjnie trzeba było rozłożyć siły by móc następnego dnia zagrać w Hamburgu a następnie we Francji podczas dalszej trasy koncertowej.
    Po koncercie jeszcze tylko szybkie selfie przy autokarze ze Stigmą, Rogerem no i można było wracać do domu, z nadzieją że jeszcze ich zobaczymy na kolejnym koncercie w Polsce, czego sobie i Państwu życzę.



    #Moto72

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj