Criminal Tango 4.04.2019 Poglos

0
816

Jako pierwsi wystąpił zespół „Kaszpirovski”. Tego wieczoru zadebiutowali na scenie. Zagrali szybkie skoczne kawałki, w których świetnie łączyli brzmienie sekcji dętej z gitarami. Chłopaki opisują swój zespół jako “Grupę doświadczonych szarlatanów, którzy za pomocą niekonwencjonalnej medycyny – Psycho-Polo – leczą wszystko, od raka po upławy i pieczenie”. Serdecznie podziękowali ekipie Criminal Tango za zaproszenie i możliwość występu. Zespół złożony z Borysa, Valentina, Saszy, Ruslana, Vladimira, Gustava i Witia ledwo mieścił się całym składem na scenie. Swój występ nazwali Terapią antywstrząsową, co dało ciekawe połączenie z żywą muzyką jaką zaprezentowali. Przy utworach tej kapeli można się dobrze wytańczyć i wyskakać. Zagrali między innymi “”Pogodę”, “Bandito”, “Terminator”. Pod kątem muzycznym zespół ma potencjał, dobrze komunikuje się z publicznością używając lekkich żartów, czym zdobyli uznanie i uwagę publiki. Pod koniec koncertu zaprosili zebranych na ich „kolejne terapie bez sugestii, że ktoś musi się leczyć”, czym wywołali salwę śmiechu na sali. Był to krótki, ale dobry występ, który dobrze rozgrzał przybyłych przed kolejnymi występami.

Kolejno na scenie pojawili się „Pleasure Trap”. Ten warszawski skład, jak sami opisują gra coś pomiędzy power-pop, soul i punk rockiem. Tego wieczoru wystąpili w trzyosobowym składzie. Perkusista, Kuba z za garów dokładał drugi wokal, co jest rzadko spotykane na koncertach. Maciek, czyli wokalista i basista w jednym przywitał zebranych. Opowiedział o pewnej sytuacji jaka miała miejsce w Bułgarii, dotyczącej Australijczyka Jocka Palfreemana, który trafił za kratki i tam założył swoją organizację niosącą pomoc osadzonym. Zadedykowali mu kawałek “Freedom for Jock Palfreeman”. Ten trzyosobowy, dobrze zgrany skład, przedstawił wysoki poziom grania. Dali dobry popis mieszanki muzycznej od typowego street punka, po elementy rockabilly. Jak to ktoś ujął dobry klasyczny Oi! Zaprezentowali zebranym między innymi “Soul of the Casual”,  “Going to Wait”, “All- nighter” oraz “Punks and Skins”. Gitarzysta i wokalista Eryk dał popis kilku dobrych solówek. Zebrani bawili się bardzo dobrze przy utworach tej kapeli, tworząc mały, nieustający kocioł pod sceną.

Nadszedł wreszcie czas na gwiazdę wieczoru „Criminal Tango”. Chłopaki pojawili się na scenie w czarnych koszulkach i czerwonych szelkach, idealnie wpisując się w stylistykę mieszanki punk rocka z nutą rockabilly i elementami swingu jaką prezentują w swych utworach. Generalnie mieszanka iście wybuchowa. Dotychczas wydali EP „Warszawscy Bikiniarze” i dwa albumy „W granicach rozsądku” i „Kulturę za kulturę”, z których utwory zagrali tego wieczoru. Zajęli praktycznie całą scenę ustawiając się w pełnym składzie.

Na start zagrali “Warszawscy Bikiniarze” i od tego momentu zaczęło się zdzieranie gardła z tą szemraną ekipą. Cała publika śpiewała od początku do końca.

„To my! Warszawscy Bikiniarze!
Gramy w karty w naszym ulubionym barze.
To my! Bikiniarze ze stolicy!
Dobra zabawa i styl, to dla nas się liczy.”

Chłopaki na scenie szaleli razem z publiką. Przyznali się publice, że ostatnie trzy lata czekali by wrócić na scenę, a w tym czasie wszystko spisywali na papier, dodając do tego muzykę. Przy kawałku z najnowszej EP-ki „Plac Zbawiciela”, publika rozszalała się na dobre. Jedni tańczyli, inni pogowali, wszyscy razem śpiewając. To połączenie sekcji dętej z rockowymi, acz szybkimi riffami i perkusją poruszyło wszystkich zebranych. Chłopaki stwierdzili, że lubią grać w Warszawie. Publika głośno odśpiewała z Kapelą kawałek “Ferajna Grubego”. Z sali równo ze słowami dobiegający z głośników zebrani popisywali się wokalnie:

„Myślał, że miasto należy do niego
Patrzył się na nie spojrzeniem złego
Myślał, że do niego należy całe miasto
Coś mu jednak w nocy nie pozwala zasnąć”

Przy “Warszawa z Tamtych Lat” ludzie pod sceną dali pokaz szaleńczego pogo, a nieco później tłum z całych sił razem z zespołem śpiewał “Kryminalne Tango”. Chłopaki podziękowali za koncert i stwierdzili “Ale nie bawimy się w konwenanse i jedziemy dalej… Gramy “Tango Jeszcze Raz”.” Zagrali jeszcze piosenkę “Miłość to nie wszystko”, za którą zebrali gromkie brawa. Ze sceny ponownie padły podziękowania za przybycie, a w zamian publika dłuższą chwilę skandowała “punki grać”. Spil stwierdził, że skoro są punkami, to zagrają jeszcze raz. Ponownie uraczyli publikę kawałkiem “Warszawscy bikiniarze”. Criminale dali bardzo dobry koncert i miły dla oka występ. Ten show, w pamięci zebranych zostanie na długo.

Podsumowując cały wieczór, nasuwa się tylko jedno stwierdzenie… Udany wieczór z dobrą muzyką, który zaspokoił głód niejednego fana dobrego punkowo rockowego grania.

Pełna galeria >>TU<<

Kilka słów od Warjata

  • Pierwszy raz spotkałem się ze składem „Kaszpirovski” i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ich występem. Dobre zgranie i kontakt zarówno z publicznością jak i między ekipą. Muzyka żywa i skoczna, taka jakiej się oczekuje od zespołu z rozbudowaną sekcją dętą. Mieszanka SKA, punka, streeta, swingu i cholera wie czego jeszcze. Wszystko razem stworzyło kompletną mieszankę nie leczniczą, lecz wybuchową.
  • Jako drudzy zaprezentowali się „Pleasure Trap” – w trzy osobowym składzie, z nowym wokalistą. Witamy Eryka który wcześniej dzielił czas między występy obecnym zespołem a „Lazy Class”.  Zaprezentowali bardzo dobry koncert, oparty o trzy wokale, mocne gitary i perkusję. Klasa sama w sobie. Mieszanka punk, Oi, street.
  • Ostatni na scenie pojawia się „Criminal Tango”. Długo trzeba było czekać na ich powrót na scenę. Trzy lata chłopaki odpoczywali i zajmowali się swoim życiem. Czy warto było czekać. TAK, zdecydowanie TAK. Jak dla mnie osobiście „creme de’la creme” wieczoru. Ekipa zaprezentowała się w poszerzonej sekcji dętej, która jeszcze zwiększyła swoją moc /w co ciężko uwierzyć/. Set złożony z wymieszanych starych i nowych materiałów. Publika odrobiła lekcję przed koncertem i wykorzystała te kilka dni od wrzucenia przez zespół nowego materiału na sieć do nauczenia się go na pamięć. Ja zdarłem gardło prawie do krwi. Przez następne dwa dni byłem niemową, ku uciesze współpracowników. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z szemraną ekipą i zdarcia gardła oraz rozmów przy barze.