W sobotni wieczór, dnia 7 marca 2020 roku, wybrałem się w samotną podróż (w trakcie której oczywiście, nie obyło się bez tradycyjnych turbulencji w postaci delikatnej awarii mojego jedynego środku komunikacji – patrz. rozpadający się bus) do Krakowa, aby wziąć udział w koncercie szczecińskiego zespołu 747, którzy wraz z kapelami Dziarwa oraz Manifest of Lost Purpose mieli wprowadzić nas w „mocny akcent tej astronomicznej wiosny”. Jak im się udało, zaraz się dowiecie!
Byłbym okrutnym kłamcą, gdybym powiedział, że nie lubię brać udziału w koncertach, a już na pewno by tak było, gdyby chodziło o koncerty zespołów, które mają okazję zagrać w ( według mnie ) jednym z bardziej klimatycznych lokali w dawnej stolicy. Pomimo bardzo ograniczonego metrażu knajpy, każde wydarzenie, które miało tam miejsce, wspominam bardzo dobrze.
Tuż po godzinie 19 zaczęły zabrzmiewać pierwsze odgłosy strojonych instrumentów. Pełny nadziei na sporą frekwencję podczas koncertu, niestety mocno się zawiodłem. Poza przyjaciółmi przyjezdnych kapel ilość osób, które przyszły posłuchać zespołów, była tak niska, że aż demotywująca.
Nie zważając na poprzednie zniechęcenia, około godziny 19:30 moje uszy zostały ukojone potężną warstwą pozytywnych wibracji – na scenie pojawił się zespół Dziarwa z Krakowa, który reprezentuje stworzony przez nich samych gatunek „Debilcore Loud Punk”. Z tym zespołem miałem do czynienia już niejednokrotnie i za każdym razem odbiór ich występu jest taki sam – dobre granie z ciekawymi tekstami oraz oryginalnym wokalem. Z niecierpliwością czekam na ich krążek, który zdecydowanie znajdzie się na mojej półce.
Niedługo, po około godzinnym koncercie Dziarwy, na scenie pojawili się panowie z zespołu 747, którzy określają swoją muzykę jako szczeciński hardcore punk. Zespół powstał w 2012 roku z inicjatywy Kuby Krawczyka, którego fani punk rocka znają zapewne z wieloletniej obecności w składzie The Analogs. Zespół ten w bardzo melodyjny na swój hardcore’owy sposób, przekazał masę pozytywnej energii słuchaczom, co zaowocowało przeszło godzinnym koncertem, którego zwieńczeniem był bis. Bardzo przyjemnie słuchało mi się ich występu – mają to coś! Bardzo miłym dodatkiem był kontakt wokalisty z publicznością. Schlebiają mi takie zachowania, a niestety jest to rzadko spotykany element na większych koncertach.
Ostatnim występem sobotniego wieczoru był koncert zespołu Manifest of Lost Purpose z Krakowa, którzy jak sami się określają, grają muzykę „w stylistyce około metalowej”, choć według mnie próżno można szukać w ich muzyce ciężkich riffów, czy potężnego wokalu. Muzyka Panów w białych koszulach bardziej skłania się ku jakiejś dziwnej odmianie rocka, który sam w sobie nie jest zły, choć ciężki do odbioru przez ludzi, którzy przyszli na koncert hc/punkowy. Występ nie był zły, zagrane było dobrze, choć wokalista, pomimo próśb realizatora, postanowił nie powrócić na scenę i przez cały koncert jego mikrofon zbierał odgłosy reszty instrumentów oraz nagłośnienia, gdyż stał parę metrów przed resztą muzyków, co w tak małym pomieszczeniu zaowocowało niezbyt przyjemnym dla ucha brzmieniem. Podsumowując ten występ, jeżeli ktoś lubi wysokotonowy wokal oraz eksperymentalne rockowe brzmienia, to niezłym pomysłem byłoby przesłuchanie twórczości panów z MOLP.
Reasumując całość wydarzenia. pomimo kilku mniej lub bardziej znacznych ekscesów, koncert uważam za udany. Do usłyszenia (a raczej przeczytania) jeszcze w tym miesiącu!
Tekst – #szczota
Zdjęcia –Gosia M.