Człowiek-orkiestra, czyli muzyczna spowiedź Kudłaty SoundSystem

Kilka miesięcy temu byłem na festiwalu, który prowadził pewien gość. Zaprosiłem go do krótkiej rozmowy, żeby przedstawić jego osobę szerszemu gronu odbiorców. O tym co było, jest i będzie rozmawiam z Łukaszem Różyckim, znanym również jako Kudłaty SoundSystem.


WR:
Łukasz, poznaliśmy się w Nowym Sączu na Magiel Festiwal.Jakie masz wspomnienia, wrażenia z tej imprezy?

K: Świetna impreza! Pamiętam tyle, co ze zdjęć! (śmiech)
Serdecznie dziękuje Kasi, Krzysiowi i Michałowi za zaproszenie, to była piękna przygoda. Byłem na tym festiwalu konferansjerem i od czasu do czasu wchodziłem ze swoją muzyką. Kiedy kolejny zespół zaczynał koncert, miałem wolny czas. Chodziłem od stoiska do stoiska poznając niesamowitych ludzi. Jedni gotowali, inni robili biżuterie, jednym słowem kolorowo, ale cofnijmy się kilka lat. Kiedy w czasach liceum byłem na mazurach, poznałem młodego punka, który spytał czy może zagrać na mojej gitarze. Zagrał wtedy utwór, którego tekst zrobił na mnie ogromne wrażenie. To były czasy bez smartphonów i innych internetów, więc wymarudziłem na nim, żeby spisał mi tekst w zeszycie. (Do młodszych: Tak pisaliśmy śpiewniki i akordy własnoręcznie w zeszytach). Jak wróciłem do rodzimych Kozienic grałem na zmianę ten numer, „Tate Dilera” Kazika, „1944” KSU, i „Good Sensi” NDK, ale nigdy nie wiedziałem jaki jest tytuł, ani wykonawca tego pierwszego numeru, bo punk-ziomek zwyczajnie go nie wpisał. I tak przez lata go grałem po ogniskach, czasem nawet koncertach, aż tu nagle Magiel Festiwal! Stoję obok sceny z Kasią czekając do końca występu zespołu PRAWDA, żebym zapowiedział kolejną kapele i słyszę znajomy mi tekst! – Kasia, znam to. – I zaczynam śpiewać nie wierząc w to co się dzieje. Nie wiedziałem wcześniej o istnieniu PRAWDY! Po wydaje mi się 13 latach trafiliśmy na siebie! Zapowiedziałem kolejny zespół i poszedłem do chłopaków z tą historią. Sławek Świdurski – Dziękuje za tę przygodę! Ten utwór, to „Fatale” Prawda – „FATALE”

WR: Skąd u ciebie fascynacja beatboxem? Jak urodził się pomysł na tworzenie takiej muzyki, jaką robisz?

K: Znajomy w szkole wywalał beaty z paszczy, ale byłem zbyt nieśmiały, żeby spytać o co w tym chodzi i doszedłem do wniosku, że to jest za trudne. Potem okazało się, że mój kumpel Maciek Barszczewicz, też tak umie, więc zrobiłem to, na czym się znam i wymarudziłem, kiedy siedzieliśmy w „Zieleniaku” na piwie, żeby mi pokazał – Poka!, Jeszcze raz!, Trochę wolniej!, Jak to robisz?! – i jakieś podstawy wpadły.
Potem trafiłem na koncert NDK i Paxon przez mikrofon robił scratch. Wiedziałem, że też tak będę robił na scenie. Poznając kolejnych ludzi, kolejne grupy, poznawałem ich playlisty, aż poszukiwanie nowych brzmień stało się uzależnieniem. Nie mam ulubionego kawałka, nie mam ulubionego zespołu i nie mam ulubionego nurtu. Uwielbiam lawirować między skrajnościami muzycznymi.
Takiej muzyki, to znaczy jakiej?


WR:
 No nie okłamujmy się, beatbox nie jest najbardziej popularnym stylem w naszym kraju. Szczególnie w Twoim wykonaniu. (śmiech) Uczęszczałeś do szkoły muzycznej. Jesteśmy ciekawi jaki wpływ miała Twoja edukacja na to, co teraz tworzysz.

K: ASMRiJ w Warszawie. Szkoły nie skończyłem i wiedziałem, że tak to się skończy, bo nie umiałem i nadal nie umiem czytać nut. Byłem na wokalu i fortepianie. Prawie dwa lata i wpadłem na „Różowej Panterze”…
Magda Ptaszyńska, świetny nauczyciel śpiewu, bardzo dużo jej zawdzięczam. Pomogła mi zrozumieć jak wyłączyć chrypę, z czym miałem bardzo duży problem. Jak ćwiczyć, jak się rozluźnić. Dzięki Magdzie śpiewałem takie numery „Ach te baby”, czy „You’re The One That I Want” z musicalu Grease. Dzięki tej szkole dowiedziałem się jak pracować z zespołem i pozwoliła mi się obyć ze sceną, z jaką wcześniej nie miałem do czynienia.
Chwilę przed pójściem do szkoły kupiłem pierwszy looper. Beaty kleiłem w piwnicy, a harmonie budowałem w szkole.

WR: W swoim scenicznym życiorysie możemy znaleźć epizody w kapelach metalowych oraz punkowych. Możesz powiedzieć coś więcej o tym okresie?

K: Pierwsza kapela – Stalowa Gęś. Graliśmy wszystko, Korn, Habakuk, Dezerter, Bogurodzicę i kilka swoich kompozycji. Byłem wtedy bębniarzem, bo na pewno nie perkusistą. (śmiech)
Potem Leap of Faith, gdzie darłem ryja do mikrofonu. To był metalowy wpierdol i chyba graliśmy tylko nasze kawałki, do których pisałem teksty.
Potem zrozumiałem, że zespoły się rozpadają, a utwory przepadają. Doszedłem do wniosku, że będę występował jako Kudłaty SoundSystem, budując projekty na koncerty. Dzięki temu, publiczność nigdy do końca nie wie, co się wydarzy na scenie, dokładnie tak jak zespół, który ze mną występuje. (śmiech)

WR:  Projekt „Złe Psy” – jak wygląda współpraca Kudłatego z takim zespołem?

K: Zderzenie dwóch światów!
Poznałem Andrzeja Nowaka na warsztatach Muzycznej Owczarni w Jaworkach. Spotkaliśmy się na scenie w czasie jam session. Kilka godzin później (zaawansowana noc) dzwonię do mojej narzeczonej i mówię – Kochanie! Spakuj mi ciuchy, jadę w trasę!
Na szczęście mam bardzo wyrozumiałą narzeczoną i nie była może zachwycona, ale zdziwiona też nie. (śmiech)
Pracujemy teraz nad płytą. Co jakiś czas spotykamy się u Andrzeja, robimy próbę, idziemy na ognisko, wracamy pograć i idziemy spać… albo nie.
Jest rodzinnie, a efekty usłyszycie.

WR: Jaka jest różnica między Kudłatym na scenie a w codziennym życiu?

K: To pytanie powinno być skierowane do ludzi, którzy ze mną przebywają. Na zdjęciach z imprez widzę to samo, co w lustrze. Jedyne co mi utrudnia życie, to po trasie nie potrafię się odnaleźć na świecie. Wyjście po zakupy czasem jest niewyobrażalną misją. (Śmiech)


WR:
 Patrząc na twoje dotychczasowe występy sceniczne, masz na rozkładzie kilka bardziej znanych zespołów, solistów. Który z tych koncertów wspominasz najlepiej i dlaczego właśnie ten?

K: Jedna z ostatnich przygód ze Złymi Psami. Graliśmy koncert w Radio Opole, pod koniec którego, mam bitwę z Michałem. „Beatbox vs Gary”. Po koncercie, poszliśmy do garderoby i jakiś mężczyzna (który był ważną postacią, ale ja się na tym nie znam), pogratulował mi koncertu słowami – To co zrobiłeś ustami, to była czysta magia.
Jak zawsze w takich chwilach musi zapaść cisza, a ja odpalam – Dzięki, każda mi to mówi.


WR:
Płyta „Zero Jeden” – co nam powiesz o tym wydawnictwie? Kiedy możemy spodziewać się nowego materiału?

K: Znowu Owczarnia. Poznałem tam Tomka Martyniaka. Któregoś razu powiedział żebyśmy coś nagrali i zaprosił mnie do siebie. W ciągu jednego tygodnia była nagrana muza i wbite wokale. Siadaliśmy dzień w dzień, Tomek do kompa, ja do zeszytu. Ruszaliśmy w jednym czasie, każdy nad swoją pracą. Synchro na najwyższym poziomie. Tomek mówił – skończyłem beat – na co ja, – skończyłem tekst. – i nagrywaliśmy. Potem przyjechałem na kolejny tydzień i nagraliśmy do każdego numeru klipy. Liczę na to, że niebawem pojawią się nowe numery na kanale.WR: Jakie jest marzenie sceniczne dla Kudłaty SoundSystem?

K: Nigdy nie przestać grać!.


WR:
 Cofnijmy się jeszcze do tego, co było. Konkurs poezji śpiewanej w twoim wykonaniu to naprawdę dla mnie coś, co ciężko sobie wyobrazić… Możesz opowiedzieć nam o tym temacie?

K: Lubiłem zawsze ciężkie, mroczne brzmienia w różnych wymiarach. Celtic Frost, Kaliber 44, czy Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski i Zbigniew Łapiński leżą u mnie na tej samej półce. Nie było konkursów, gdzie mogłem sobie zagrać Kalibra, ale był gdzie mogłem wyjść z Kaczmarskim. Raz wyszedłem nawet z autorskim wierszykiem. Nie mogłem wpisać tytułu w zgłoszenie, bo by nie przeszło, więc na karcie był wpisany Andrzej Bursa, „Z zabaw i gier dziecięcych”.

Łukasz Różycki „Cycki”

Białe, blade, żółte, czarne
i niektóre małe fajne
nie pogardzę też dużymi,
zadowolę się średnimi.
Kiedy, któryś ładnie skacze,
Wtedy to szczególnie baczę,
by nie uciekł z mego wzroku,
nawet, jeśli skacze w mroku.
Ze mnie facet jest typowy.
Chcę mieć cycki wkoło głowy.

WR: Czego możemy życzyć tak pozytywnej osobie jak Ty?

K: Nam wszystkim, żebyśmy nie dali się zwariować w tych pokręconych jak włosy Bobby’ego Farrella czasach!

A was jak zawsze  zapraszam do zapoznania się z twórczością Łukasz 🙂

Zdjęcia dzięki uprzejmości Kudłaty SoundSystem

#gm
#gm
Od lat 90 Oi, Punk oraz Ska. Od czasu do czasu jakieś HC :) Lecz potrafiący docenić nawet i poezję śpiewaną :)

Najnowsze artykuły

Powiązane artykuły